Tak, pieszy pozornie jest na jezdni intruzem… Ale to nie jest wina pieszego!
Jeżeli chcemy rozpowszechniać dobrą, sprawiedliwą zasadę:
ulica jest przeznaczona dla wszystkich użytkowników w jednakowym stopniu
pamiętajmy, że pieszy jest ZMUSZONY do częstego przechodzenia na drugą stronę, bo nie jest winą pieszego, że co jakiś czas kończy mu się chodnik i MUSI kontynuować swój marsz przez jezdnię. Samochodom jezdnia nigdy się nie kończy – jezdnię rozpoczętą we Władywostoku odnajdziemy w Lizbonie nad brzegiem Atlantyku. Chodnik kończy się na najbliższym skrzyżowaniu.
Czy zatem na tym przejściu naprzeciw wspólnego wejścia do hali dworca Poznań Główny i centrum handlowego jest zachowana sprawiedliwość? Czy pieszy nie musi czekać tu bezsensownie długo?
I czy wreszcie nie jest to jakoś powiązane z mało sensowną, a powszechnie u nas panującą zasadą, według której światła nie służą do kierowania ruchem (to znaczy do udzielania pierwszeństwa), lecz do hamowania ruchu? W wyniku takiego podejścia policja bez jakiegokolwiek uzasadnienia praktycznego, iście po bolszewicku („nękanie pod pozorem stosowania prawa”), karze u nas pieszych mandatami za przejście na czerwonym! A ja jestem jednak po stronie pani z tego krótkiego filmu. Czerwone światło dla pieszego MUSI oznaczać, iż samochód ma pierwszeństwo przed pieszym, a nie że pieszy musi marznąć w bezruchu, choć nic nie jedzie.
Obrazek wyróżniający wpis: http://psych-your-mind.blogspot.com/2013/07/ampelmann-traffic-sign-turned-cult.html